Czym żyje miasto u schyłku wakacji 2016? Przeglądając nagłówki artykułów lokalnych mediów, przewijając „ścianę” na Facebooku czy podsłuchując rozmowy w centrum miasta, zderzymy się z tysiącem komentarzy na temat wprowadzanej właśnie na sześciu ulicach tzw. strefy uspokojonego ruchu.
Historia zatacza koła
Strefa ma już prawie 50 lat, została wymyślona na Zachodzie, a jej celem jest m.in. poprawa bezpieczeństwa ruchu na danym terenie. Przeglądając stare zdjęcia z Poznania z pierwszych dekad ubiegłego wieku, zauważymy m.in. że z ulic korzystają przede wszystkim piesi, zaś pojazdów mechanicznych jest wciąż na nich niewiele. Oczywiście od tamtego czasu zwiększyła się dość ekstremalnie liczba pojazdów (obecnie ponad 600 samochodów na 1000 mieszkańców), ale strefa ma za zadanie ograniczenie liczby samochodów przejeżdżających (szczególnie tranzytem) przez dany obszar. Po stu latach dokonuje się zatem swoista rehumanizacja przestrzeni na poznańskim Starym Mieście. Choć np. Stary Rynek zamknięty jest dla ruchu kołowego od ponad 45 lat i nikt nie wyobraża już sobie, by ponownie otworzyć go dla samochodów. Zatem ograniczania ruchu dokonywały się u nas już 'za Gierka’.
Dla rowerów czy dla pieszych?
Czy strefy uspokojenia ruchu to idealna przestrzeń dla rowerów? Poznański przykład zdaje się wskazywać, że to dla rowerzystów głównie tworzy się takowe strefy. Ale wdrażane obecnie u nas zmiany są dość nietypowe, jako że polegają głównie na wydzieleniu gdzie tylko to możliwe ruchu rowerowego poprzez wymalowanie pasów lub kontrapasów rowerowych. Tymczasem idealną strefę uspokojenia ruchu tworzy się poprzez zastosowane fizycznych środków (progi, wyniesienia, zwężenia, azyle, zaostrzenia łuków czy elementy małej architektury). Wszystko po to, by wpłynąć na optykę danej ulicy, na której kierowca przekraczający dozwoloną prędkość czuje się niepewnie. Zatem naturalnie zdejmuje nogę z gazu, by nie uszkodzić swojego pojazdu (bo utrata życia lub zdrowia raczej mu tutaj nie grozi). W takiej strefie rowerzysta porusza się 'na równi’ z samochodami we wspólnej uspokojonej przestrzeni. Jest zatem beneficjentem strefy, choć nie ma co ukrywać, że głównym jej odbiorcą jest najmniej chroniony uczestnik ruchu drogowego, czyli pieszy.
Poznańskie złe języki
Do prac toczących się od kilku tygodni w centrum można mieć zastrzeżenia. Choć, jak słusznie tłumaczą urzędnicy, wszelkie zmiany odbywające się bez całkowitego zamykania ulic tworzą duże trudności. I rzeczywiście, kierowcy stanęli w korkach. Wśród nich wielu polityków, którzy niemal natychmiast zaczęli publicznie wylewać swoje gorzkie żale. PiS, PO, Nowoczesna – solidarna krytyka gładko płynęła z ust lokalnych działaczy. Jedna partia tradycyjnie już chyba krzyczy o 'ideologii’. Inna, która jeszcze niedawno organizowała otwarte warsztaty rowerowe, oskarża miasto o zbyt daleko idące zmiany.
Podczas gdy zmiany polegają głównie na wylaniu hektolitrów farby na ulice, by w ten tani sposób zmienić tymczasowo organizację ruchu na bardziej uspokojoną. Tymczasowo, ponieważ głębokie zmiany mają nastąpić dopiero za kilka lat (oby jeszcze za tej kadencji) w ramach projektu Centrum Od Nowa. Wtedy to dopiero opisywana przestrzeń ma otrzeć się o ideał.
poWolne Miasto Poznań
Chyba największym naszym zarzutem wobec zmian w centrum jest powolność ich wprowadzania. Dla porządku dodamy, że Strefa T-30 wewnątrz I ramy komunikacyjnej podzielona jest na dwanaście etapów. Etapy I-IV przeszły konsultacje społeczne ponad rok temu. Tymczasem Poznań nie zakończył jeszcze wprowadzać pierwszego etapu. Drugi ma być realizowany w przyszłym roku. Kiedy pytaliśmy prezydenta Wudarskiego w czerwcu o to, kiedy rozpoczną się tegoroczne prace nad strefą, mówił o połowie lipca. Miesięczne opóźnienie doprowadziło do nałożenia się robót na feralny okres innych remontów w mieście.
Strefa dobrej zmiany?
Realizowane zmiany w centrum, jak wspomniałem, są realizowane w sposób tani i możliwie szybki, zatem tak też należy do nich podchodzić. Jest dużo powierzchni wyłączonych z ruchu na ulicach, które pozostaną pustymi kawałkami asfaltu i mogą razić w oczy, szczególnie zmotoryzowanych. Jako że mało będzie fizycznych blokad, kierowcy na pewno będą naruszać przestrzeń przeznaczoną dla pieszych czy rowerzystów. Wybrane rozwiązania organizacji ruchu należałoby poprawić, np. niektóre linie warunkowego zatrzymania mogłyby być zakończone trójkątami (P13), by podkreślić, że wyjeżdża się z podporządkowanego kierunku; zakończenie kontrapasa w Marcinkowskiego na wysokości Kościoła Św. Marcina jest mało logiczne; skręt z Marcinkowskiego w lewo w plac Wolności jest zupełnie nieintuicyjny; wyjazd z Kantaka w lewo w 27 Grudnia jest całkiem urwany, a wjazd na kontrapas na Ratajczaka na wysokości budynku WSA będzie nawet niemożliwy.
Jest to jednak największa transformacja w poznańskim centrum od wielu lat i doceniamy dążenie władz do tego rodzaju zmian. Zmian, które mają zmienić strukturę uczestników ruchu. Ci wszyscy, którzy nie muszą wjeżdżać do centrum samochodem, zwolnią przestrzeń dla pieszych i rowerzystów oraz odciążą ruch drogowy, ułatwiając życie mieszkańcom śródmieścia (również tym zmotoryzowanym). Oby tak dalej. (Tylko szybciej poproszę).